05.2020 Marta - wystąpienia publiczne

 

Przed rozpoczęciem terapii z Panią Marzena wystąpienia publiczne stanowiły dla mnie źródło stresu. Wszyscy mi mówili, że to z czasem minie, że się przyzwyczaję ale tak się nie działo. Potem myślałam że powodem mojego stresu jest fakt że występować musiałam w języku angielskim, ale nawet po 5 latach za granicą nadal bałam się wystąpień publicznych, a umówmy się że po 5 latach mówienia w jakimś języku codziennie mówi się całkiem dobrze i płynnie. Jestem kompetentną i pewna siebie osobą, ale jak tylko musiałam zrobić prezentacje to mój mózg się odłączał i czułam się jak bym to nie ja prowadziła prezentacje. Ręce mi się trzęsły, pociłam się, brakowało mi czasem taktu a to z uwagi na brak kontroli nad symptomami. Kiedyś na jednych z zajęć w college musieliśmy zrobić krótką głupia prezentacje która miała rozśmieszyć widownie, 40 sekundowe wystąpienie. Wszystkie symptomy pojawiły się w ciągu sekundy, taka głupia, prosta prezentacja a tyle stresu. Nie mogłam w to uwierzyć, i przede wszystkim zrozumieć czemu żadne metody nie działają, czemu nie występuje przyzwyczajenie i dlaczego niezależne od ważności wydarzenia ja mam po prostu masakre!
To był dzień kiedy powiedziałam sobie “nie, tak nie będzie, to jest przecie
ż chore”. Od razu umówiłam sesje z Panią Marzeną. Już po pierwszej sesji tak naprawdę poczułam że mam na to większy luz ale czekałam na moment aby to sprawdzić. Na następny dzień zostałam zaproszona jako absolwent aby wziąć udział w moderowanej dyskusji. Dzień przed wydarzeniem okazało się że jedna z moderatorek jest chora, ja już kiedyś to robiłam więc poproszono mnie abym ją zastąpiła. Oczywiście ucieszyłam się no bo to fajna rzecz być moderatorem ale potem w dniu wydarzenia bałam się że znów wystąpi stres. Siedziałam przed wejściem na scenę cała zestresowana, no bo przecież wiem co się zaraz stanie. Trzęsące ręce, wypieki, brak kontaktu ze sobą i brak kontroli nad tym co się dzieje. Wchodzę na scenę, czekam na symptomy, a tu jak by, inaczej. No niby trochę jest stresującą ale też mogę obserwować co się dzieje. No lepiej niż było! Ręce mi się nie trzęsły, na dodatek okazało się że musiałam tam trochę poimprowizować, no bo było za mało pytań z publiczności, no i bez problemu! Zaczęłam wymyślać pytania na prędce, nawet trochę rozśmieszyłam publiczność! Po prostu mogłam w końcu czerpać z tej sytuacji! To była dyskusja na 900 osób, około 300 z nich była online więc były też kamery. Po tamtej prezentacji miałam jeszcze 3 takie wystąpienia i czekam na więcej bo nie jest to już tak stresujące jak było. W końcu mam możliwość tak naprawdę rozwoju i pracy nad ta umięjtnością i przestałam przed tym uciekać i tego unikać.

Od tamtego czasu tez przygotowałam własny warsztat, który poprowadziłam. No przestalam unikać i zaczęłam się rozwijać, bo przecież ludzie którzy mogą występować publicznie zarabiają ok 5% więcej, nie?.

Dziękuje Pani Marzeno!